Średniowieczne historie często zawierają to, coś wydaje nam się dygresjami, w zależności od zainteresowań pisarzy i ich odbiorców. Jean Froissart (1338-1410), który był energicznym i ambitnym historykiem, napisał sporo dygresji. Nie tylko skomponował najbardziej szczegółową relację z pierwszej połowy wojny stuletniej, podkreślając heroiczne dokonania tych, którzy w niej walczyli, ale zawarł w niej wiele fragmentów ilustrujących geografię kulturową, a nawet socjologię krajów biorących udział w wojnach.
Trudny sojusz Francji ze Szkotami
Z dygresji Froissarta możemy się wiele nauczyć. Jedną z najlepszych jest żywy opis francuskiej wyprawy do Szkocji, kraju egzotycznego i mało znanego kontynentalistom. Kronikarz nie tylko opisuje kraj, ale daje pewien wgląd w koncepcję honoru – a może nawet dwie koncepcje, co ilustruje jego relacja o nieudanym sojuszu z połowy XIV wieku ze Szkocją.
Nie było niczym niezwykłym, że Szkoci i Francuzi współpracowali przeciwko Anglikom. Anglia stanowiła zagrożenie dla każdego z nich, przed w trakcie i po wojnie stuletniej. W latach 50. XIII wieku dwór francuski szukał przewagi i uznał, że warto byłoby wysłać poselstwo do Szkocji.
Początkowa współpraca między sojusznikami była obiecująca, dzięki dyplomatycznym umiejętnościom sir Geoffroi de Charny. Kiedy jednak siły francuskie dotarły do Edynburga, warunki nie były takie, jakich się spodziewano. Króla nie było w Edynburgu, był raczej zajęty próbami sprawowania władzy na północy. Francuscy przywódcy zamiast tego mieli do czynienia z małą grupą Szkotów, którzy sami byli entuzjastycznie nastawieni do sojuszu… wyjaśnia Froissart:
Przybyli oni … do Edynburga, stolicy Szkocji, gdzie król głównie przebywa, gdy jest w tej części kraju. Hrabiowie Douglas i Moray, czekali na nich w Edynburgu i gdy tylko przybyli, pospieszyli na spotkanie z nimi w porcie, i przyjęli ich najbardziej sympatycznie, witając ich w swoim kraju….
Panowie [francuscy] i ich ludzie zakwaterowali się w Edynburgu, jak tylko mogli, a ci, którzy nie mogli tam zamieszkać, zostali zakwaterowani w różnych okolicznych wioskach. Edynburg, mimo że jest rezydencją króla i Paryżem Szkocji, nie jest takim miastem jak Tournay czy Valenciennes; nie ma bowiem w całym mieście czterech tysięcy domów. …
Wkrótce po Szkocji rozeszła się wieść, że do kraju przybył duży korpus zbrojnych z Francji. Niektórzy zaczęli szemrać i mówić: „Co za diabeł ich tu sprowadził? Albo kto po nich posłał? Czy nie możemy prowadzić naszych wojen z Anglią bez ich pomocy…? Niech im każą wracać, bo w Szkocji jesteśmy wystarczająco liczni, by walczyć z własnymi kłótniami i nie chcemy ich towarzystwa… Jeśli Anglicy spalą nasze domy, jakie to będzie miało dla nas konsekwencje? Możemy je odbudować wystarczająco tanio, bo potrzebujemy na to tylko trzech dni, pod warunkiem, że mamy pięć lub sześć żerdzi i konarów, by je przykryć.”
”Taka były rozmowy Szkotów po przybyciu Francuzów: nie poważali ich, ale nienawidzili w swoich sercach i znęcali się nad nimi swoimi językami jak tylko mogli, jak niegrzeczni i bezwartościowi ludzie, jakimi są ”
Froissart sam miał więcej do powiedzenia:
”W Szkocji nigdy nie znajdziesz człowieka wartościowego: są jak dzikusy, którzy nie chcą się z nikim znać, są zbyt zazdrośni o szczęście innych i podejrzliwi, że sami mogą coś stracić, bo ich kraj jest bardzo biedny. Kiedy ci baronowie i rycerze francuscy, którzy byli przyzwyczajeni do pięknych hoteli, zdobionych apartamentów i zamków z dobrymi, miękkimi łóżkami do odpoczynku, zobaczyli siebie w takiej biedzie, zaczęli się śmiać i mówić przed admirałem [Jeanem de Vienne]: „Co nas tu sprowadziło? Nigdy dotąd nie wiedzieliśmy, co to znaczy ubóstwo i ciężkie życie… [Admirał odpowiedział] „Bierzcie w dobrym humorze wszystko, co możecie dostać. Nie można zawsze być w Paryżu, Dijon, Beaune czy Châlons. trzeba, aby ci, którzy chcą żyć z honorem na tym świecie, znosili dobro i zło”.
Admirał de Vienne robił co mógł, by zniwelować przepaść między sojusznikami, jednak z niewielkim skutkiem
Zawarł tyle znajomości, ile mógł w obrębie szkockich baronów i rycerzy: ale odwiedziło go tak niewielu, że nie warto o tym mówić; bo, jak już mówiłem, nie ma tam wiele honoru, a są to ludzie trudni do poznania. Hrabiowie Douglas i Moray byli głównymi wizytatorami lordów Francji. Ci dwaj lordowie poświęcili im więcej uwagi niż cała reszta Szkocji.
Francuzi skończyli ze złym spojrzeniem na swoich sojuszników:
Szkoci są jak dzikusy, którzy nie chcą być z nikim zapoznani, są zbyt zazdrośni o szczęście innych i podejrzliwi, że sami mogą coś stracić, gdyż ich kraj jest bardzo biedny.
W relacji Froissarta byli szkoccy hrabiowie i lordowie, ale także sąd, że „nigdy nie znajdziesz człowieka godnego [wśród nich]„. Nie widzimy też żadnego przywiązania do tego, co Francuzi nazywali „honorem”. „
Francuski honor
Czym był ten honor? W najbardziej ogólnym sensie oznaczał on szacunek, reputację i status. Tak ci, którzy byli warci, mieli honor (reputację) i otrzymywali honor (szacunek) od tych, którzy uznawali ich wartość. W sytuacji militarnej honor oznaczał skuteczność militarną, a także sukces, który przychodził do tych, którzy nauczyli się wszelkiego rodzaju broni wojskowej tak, że „zawsze znali najbardziej honorowy sposób działania.”
Opisując wady Szkotów, Froissart łączy honor z hojnością, gościnnością i bogatym życiem. Niechęć Szkotów do łączenia się z francuskimi lordami była w oczach Francuzów brakiem wartości lub honoru. Francuzi, którzy śmiali się ze swoich kwater, mężczyźni, którzy byli przyzwyczajeni do zdobionych apartamentów nawet na kampanii, bez wątpienia byli dość otwarci w swojej pogardzie dla ubogich kwater, które im oferowano, i tych, którzy je oferowali.
Szkocki honor
Francuskie opinie o braku wartości lub honoru wśród Szkotów są jasne. Czy powinniśmy przyjąć taką ocenę szkockiego honoru? Wróćmy do tego gdzie Froissart przemawia w imieniu Szkotów, którzy odrzucili sojusz ze swoim królem:
”…jesteśmy wystarczająco liczni w Szkocji, aby walczyć z własnymi kłótniami. Jeśli Anglicy spalą nasze domy, jakie to ma dla nas znaczenie? Możemy je odbudować wystarczająco tanio i podejrzewamy, że sami nic nie stracimy, bo ich kraj jest bardzo biedny. …Jeśli Anglicy spalą nasze domy, co za konsekwencja dla nas? Możemy je odbudować wystarczająco tanio, bo potrzebujemy na to tylko trzech dni, pod warunkiem, że mamy pięć lub sześć słupów i konarów, aby je przykryć.”
Możemy być zszokowani dumą okazaną przez tych Szkotów, ich gotowością do życia w szałasach, jeśli umożliwi im to pokonanie Anglików, ale powinniśmy również wziąć pod uwagę, że Szkoci (których słowa napisał francuskojęzyczny Froissart) wyrażali swoje własne rozumienie honoru, a może skuteczności militarnej. Działania tych Szkotów (opisane przez ich niesympatycznych sojuszników) były motywowane trudną sytuacją – obecnością obcych sojuszników i wrogów. W odpowiedzi Szkoci twierdzili, że są gotowi poświęcić bogactwo i wygodę, nie mówiąc już o zachowaniu niepodległości i dobrego imienia w oczach wielu cudzoziemców.
W późniejszych średniowiecznych pismach o rycerstwie łatwo dostrzec elementy uniwersalne. Traktaty i kazania pisane były zazwyczaj po to, by zachęcić men-at-arms (każdy rodzaj zbrojnych) do polegania na Bogu i bycia świadomym swoich obowiązków jako wojowników. Ci, którzy chcieli zreformować swoich kolegów, mówili w kategoriach biblijnych lub cnót. Ale zawsze musiały istnieć różne „regionalne” rozumienia cnoty, honoru i rycerstwa. To właśnie przypominają nam Szkoci Froissarta.